więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej
więcej

Boryszyn 2009

Galeria zdjęć z VII Zlotu Miłośników Fortyfikacji w Boryszynie .

Dojazd

Do wyjazdu na VII Zlot Miłośników Fortyfikacji w Boryszynie przygotowywaliśmy się już od dawna. W piątek o ok. 17 wyjechaliśmy z Gorzowa drogą na Lubniewice. Po drodze dołączył do nas kolega - też UAZ-em. Ponieważ miło wspominamy ubiegłoroczną imprezę namówiliśmy go na wspólny wyjazd. Od Lubniewic jechaliśmy bardzo fajną drogą przez małe wioski. Cała podróż nie zajęła więcej niż godzinę.

Pierwsze wrażenia

Powinniśmy przyjechać wcześniej..;)

Na miejscu był już bardzo duży tłok i prawie żadnych miejsc na biwak (bardzo małe pole namiotowe). Tam gdzie spaliśmy rok temu zrobili "czołgowisko" dla "sprzętu ciężkiego". Na szczęście znależliśmy jakieś miejsce przy "katowisku", choć i tam był ścisk, a z toru leciały tumany kurzu.

Impreza raczej nie była przygotowana na tak dużo osób (szczególnie miejsce na biwak!).

Poza tym prawie same plusy: fajne pamiątki (kupiłem niemiecki granat trzonkowy - tzn. drewniany pomalowany kołek...;), wielki  "ATS" (ciągnik artyleryjski), a muzyka ze sceny (choć trochę za głośna) nawet nienajgorsza była (tata nie podziela tej opinii...).

Bunkry

Obowiązkowa wycieczka w bunkry. Za każdym razem robi wrażenie.

Parada pojazdów

W sobotę po śniadaniu "przegoniliśmy" nasze UAZ-y po "czołgowisku". Dawały radę, choć raz zakopaliśmy nasz na tyle skutecznie, że musieliśmy skorzystać z pomocy.

Około południa dołączylismy do formującej się parady.

Jedziemy "katowiskiem" w stronę "czołgowiska" i... stajemy w korku. Tak się to zaczeło, ale we wszystkim jest coś dobrego. Dzięki korkowi mogliśmy zrobić fajne zdjęcia. Po kilku minutach ruszyliśmy, porzejechaliśmy przez "czołgowisko" i wyjechaliśmy na polną drogę.

Ten odcinek trudno nazwać paradą. Strasznie się kurzyło (tak mocno, że musieliśmy przykryć aparat) i chwilami widoczność była zerowa. Na szczęście po chwili wyjechaliśmy na drogę asfaltową. Tak jechaliśmy przez okoliczne wioski spotykając mnóstwo podziwiających paradę ludzi. Na teren wróciliśmy po mniej więcej godzinie. 

Inscenizacja

Po południu poszliśmy na pagórek koło stoisk handlowych zobaczyć inscenizcję. Poniżej stał transporter opancerzony "Rosomak". Był wysoki i dlatego postanowiliśmy się na nim ulokować licząc na dobry widok i fajne zdjęcia. Niestety na kilka minut przed inscenizacją wydano rozkaz opuszczenia pojazdu. Trochę się zawiedliśmy, bo wszystkie lepsze miejsca były już zajęte i musieliśmy stanąć za całym tłumem na górce.

Zaczeło się, Niemcy już w okopach. Jest naprawdę fajnie (choć tłoczno). Pojawiają się pierwsze polsko-rosyjskie oddziały. Walczą. Strzały padają z każdej strony, a tuż przy publiczności dwóch żołnierzy z powodu braku amunicji lub awarii broni (chyba zaplanowanej) biją się wrecz.

Niemcy strzelają z działa. Tak samo "nasi". Wojna rozpoczyna się na dobre. Obrońcy (Niemcy) mają wóz pancerny, a ich przeciwnicy aż 2 takie pojazdy. Nagle niemiecki pojazd zostaje trafiony. Piękny widok! Obrońcy tracą nadzieję choć także ich przeciwnicy stracili jeden wóz.

Po chwili nadlatuje czerwony samolot (grupa Żelazny) i doszczętnie "bombarduje" (tak na prawdę to tylko przelatuje) pozycje Niemców.

Po kilkunastu minutach zaciętych walk "nasi" wygrali zdobywając MRU!

Wyjeżdżamy

Po inscenizacji spakowaliśmy się i wróciliśmy do Gorzowa i tak zakończyła się ta wycieczka. Chcieliśmy zostać dłużej, ale perspektywa kolejnego poranka zaczynającego się o godz. 5 rykiem uruchamianego quada (czyżby gość miał jakiś kompleks...;) skutecznie nas zniechęciła. To apel do organizatorów - pole biwakowe nie może graniczyć z "katowiskiem"!

Zrobiliśmy na tej wycieczce wiele (ponad 500) zdjęć. Część z nich możesz znależć w galerii

OPTY CMS
Masz uwagi do strony? Napisz!